lut 01 2010

w styczniową noc. . .


Komentarze: 3

W pewną zimową noc, kiedy za oknem latarnie oświetlają wściekle padające płatki śniegu, a temperatura nie chce wzrastać ona siedzi pod kołdrą z laptopem na kolanach (tak, tak... ona wie, że tak się nie powinno) i analizuje swoje zbolałe jestestwo. Analiza prowadzi do potrzeby uzewnętrznienia. Uzewnętrznia się więc. Na blogu, który powstał 3 lata temu, ale nie zaznał ani pół słowa spod jej palców stukających w klawiaturę - aż do dziś.

Ona jest kobietą. Kobietą zadbaną i świadomą swojej kobiecości. Kobietą młodą i pełną życia. Ale jakoś jej dziś smutno... chyba się za wiele naczytała o syndromach staropanieństwa, co to rzekomo grożą modnym singielkom...!

Ona ma nadzieję, że znajdzie w sobie dosyć siły, aby oprzeć się nieodpartej pokusie zaproszenia go po kursie do siebie - ot tak, na herbatę, wino, kolację...w rezultacie kawę, mleko i śniadanie. Ona ma nadzieję, że nie tak łatwo będzie ją zapędzić w ślepy zaułek zauroczenia... ehhh nadzieja... matka głupich!

savior   
02 lutego 2010, 16:58
a czy Ona świadoma roku jest? ;)
p.s. kolacje ze śniadaniem to takie zdradliwe czasem bywają...
02 lutego 2010, 09:55
:) bo ona tak się zamotała, że nawet nie zauważyła, kiedy skońćzył się styczeń, a zaczął luty ;)
02 lutego 2010, 05:36
nadzieja fajna sprawa... ;) pomaga przetrwac najtrudniejszy a czasem najglupszy czas...

a ja w kwesti formalnej: czemu w styczniowa noc, skoro notka w lutym juz dodana? :)

Dodaj komentarz